wtorek, 30 sierpnia 2016

Osobiste przemyślenia – Batman Forever

Od autora: Mam nadzieję, że się spodoba.

Mógłby ktoś zapytać: dlaczego rozmyślam o tym wydanym w 1995 roku filmie? Odpowiedź byłaby prosta: Bo go ponownie obejrzałem. Lub co bardziej prawdziwe: znowu. Jednak dzisiaj to już nie tak samo co dawniej. Teraz nie poszukuje jedynie scen z Batmanem, kiedy bije innych po pyskach lub ucieka batmobilem. Oj nie. Teraźniejszość spowodowała zmianę obrazu i to o sto osiemdziesiąt stopni.
Nie tak dawno uważałem ten film za prawie tak samo okropny jak Batman i Robin, który naprawdę wzbudza we mnie zbyt wiele kontrowersji, nawet kiedy byłem małym człowiekiem. Ten wytwór to prosty paszkwil i zarazem wskazówka lub argument, jakich filmów nie wolno tworzyć z Człowiekiem-nietoperzem. Natomiast Batman Forever zawsze miał ode mnie plusa za batmobil na ścianie i Człowieka Zagadkę. A no i oczywiście za tą malutką scenę:
według mnie podstawę tego, jak powinien wyglądać Batman przy pracy. Wybiera gadżety, które mogą być mu potrzebne, a nie nosi wszystkie przy pasku niczym schowek w czarnej dziurze – to nie mag.
Jednak wróćmy może do konkretów, dlaczego podoba mi się teraz bardziej. Może z tego powodu, że dzisiaj już po edukacyjnych przygodach, widzę różne kolory w tym dziele. Szarość, nie jedynie czerń i biel, jak kiedyś, oraz jaśniejsze odcienie tęczy. Mówię oczywiście o starym jak świat: „Funie” – określenie zabawy i radości z danej rzeczy, czynności – fun. Tak jak już wspominałem, w filmie widać inne odcienie niż ten bijący po oczach fiolet. Głównie powstają dzięki tajemniczości samej osobowości Bruce’a Wayne’a vel Batmana. Rozbitego na dwie walczące ze sobą cząstki, chcące władać tą samą osobą. To jest właśnie główny temat tego filmu. O czym bardzo wielu zapomina. To działo nazywa się Batman Forver nie przypadkowo.
W pierwszej wersji filmu wstęp miał się zaczynać inaczej: 
 i być bardziej w wizji Tima Burtona, ale potem wtłoczył się producent. Narzucił obowiązek stworzenia kina familijnego. Trzeba było poprawić wszystkie zbyt drastyczne fragmenty i odrzucić tą scenę przemiany:
  Ewidentnie pomysł Bartona ukazujący właśnie tytuł filmu. To, że Bruce Wayne na zawsze zostaje Batmanem z wyboru.
Z tym właśnie wiąże się moje odkrycie. Ten film naprawdę ma Ciemną Stronę. Główne pytanie zadawane w domyśle przez Bruce’a: Po co być Batmanem? On sam nie umie na nie odpowiedzieć. To właśnie mówi Dickowi vel Robinowi w momencie tłumaczenia, że zemsta nie jest wyjściem. Przez nią właśnie stał się w Mścicielem Gotham, lecz nie pamiętam już dokładnie, dlaczego codziennie musi walczyć o miasto. Zatracił tą pewność misji.
Ponownie nachodzą go wspomnienia zmarłych tragicznie rodziców. A ponad to sam ma problem z Batmanem jako osobą. Wie, że kiedy przestanie nim być, miasto może być zagrożone. Czuje się przytłoczony tym problemem. Ktoś wybrał za niego – przynajmniej tak mu się wydaje. Przy okazji te dziwne wspomnienie z dziennikiem ojca, które przybywa do jego umysłu i wtłacza w nie niepewność. Tak mocarną, że sam Bruce chce przestać być Batmanem. Pragnie zostać tylko Brucem Waynem i sobie spokojnie żyć z panią doktor Chase Meridian – według mnie dobra Nicole Kidman, na pewno lepsza od Vala Kilmera (Batmana), – która ewidentnie również wskazuje mu drogę nie wychodzenia podczas nocy. Pokazuje, że ma dalej wybór, co obrazuje ostatnia scena, gdy Batman musi wybrać pomiędzy dwoma uczestnikami konkursu: 
 Nie wybiera żadnej strony. Oznajmia, że będzie obydwoma jednocześnie.
Oczywiście w filmie również widać inne ciekawostki. Na przykład strach przed Batmanem, wystarczy jego obecność, albo żart o naukowej opinii Pani Doktor. Również w filmie widać nawiązania do starszych nurtów sztuki. Romantyzm się nam kłania swoją tajemniczości oraz drogą do samozrozumienia tego kim się jest. Poznania własnych pragnień i prawd. Bez problemu można też dostrzec zabawne nawiązanie do poprzedniego filmu Burtona, kiedy Batman nie mógł wjechać na ścianę [Powrót Batmana].

Nie będę mówił o Robinie. Bo to się nie godzi…
Podsumowując. Warto obejrzeć Batman Forever pod względem spojrzenia na tą historię w sposób trochę odmienny od założonego. Przejrzenia bajkowej fasady, przy tym często średniej gry aktorskiej, na rzecz samej historii, która w jakiś sposób jest słodko-gorzka.

CDMN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz