piątek, 14 lutego 2014

„Na świętego Walentego”

Od autora: Takie małe odcięcie się od świata wojny i zawieruchy. Zapraszam na coś lekkiego i jakże doskonale wpasowującego się w ten dzień.

„Na świętego Walentego”
Opiekuna chorych umysłowo oraz zakochany, to chyba to samo (często tak jest).

Znowu rzucała mu się po umyśle. Tak, dobrze napisałem. Znowu mi się rzucała. Narzucała, przeszkadzała, naigrywała się z moich marnych prób odwrócenia uwagi. Nie… Nawet to nie pomagało. Zamknął oczy… Znowu jej obraz się tam ukazał. Obraz dziewczyny, dziewczyny… Kobiety – a przynajmniej według mnie kobiety – tak myślę. Chociaż pomyłki też się zdarzają.
Usiadł do komputera. Internet czekał… oczekiwał na niego. Zapraszał swoją piękną ikonką skrótu na pulpicie. Tak. Zapraszało go do włączenia i obejrzenia, zajrzenia, dowiedzenia się. Zahamowania żądz ciała oraz umysłu. ZNOWU! Narzuca mi się, naprawdę. Nie mogę jej odsunąć od wszelkich wyobrażeń. Nakłada mi się na obrazy przed oczami. Nie dobrze jest ze mną. Szaleństwo się zbliża…
Zapomniałbym, jutro walentynki… Jutro? – sprawdzę.
Tak, jutro! Może się uda jutro jej wysłać wiadomość. Tylko trzeba coś ciekawego wymyślić. Wiersz… eee, lamerskie i nudne, przecież ciągle teraz czytamy wiersze i inne literackie głupoty o emocjach. Kto wymyślił romantyzm? Jakiś wariat, który chciał męczyć innych swoją potrzebą patriotyzmu i smutku z braku ojczyzny: Fuck you man! Mam dość twoich problemów, ale emocje masz prawdziwe. Też wariujesz z powodu miłości. Ciekawe…
Jam się w miłość nieszczęsną całém sercem wsączył...[…]
Odmiatam i kruszę
Gałązki, ciernie, chwasty spod stóp twoich, pani. –
Cierń, co mi zrani rękę, nikogo nie zrani![…]
Miłość? zapomnę o niej – wśród światowéj burzy
Pozostanie głos wspomnień... jak pieśń dzika, rzewna,
Jak pieśń żurawia, co się opóźnił w podróży,
I samotny szybuje po błękicie nieba,
Ostatni, z licznych, szczęsnych tłumów odbłąkany.
Trzeba mi nowych skrzydeł, nowych dróg potrzeba,
Jak Kolumb na nieznane wpływam oceany
Z myślą smutną, i z sercem rozbitém...
No tak, palnąć w łeb to najłatwiej, a potem wybranka płacze i rozpacza. Najpierw rozpacza, bo się narzucał, a potem, bo już się nie narzuca. Myśl kobiet… Nie ma logiczności.
Śmierć patrzy w oczy moje dwustronném obliczem,
Jak niebo nad głowami i odbite w wodzie...
Prawda, lub omamienie – lecz wybierać trudno,
Gdzie nie można zrozumieć...
Palnąć w łba, tego mi potrzeba. Uderzył o biurko. Zabolało i zakręciło. Obraz zniknął i … wskoczył z większą mocą. Kurwa mać! Odpierdol się ode mnie. Mam dość tego obrazu, którym mnie napastujesz. Polecę i wybawię świat z ucisku!
Kogo ja oszukuję, tylko siebie i swój umysł. Jeden człowiek nic nie znaczy, patrz Konrad z Dziadów. Co on zrobił? Pieśń wampiryczną! Wielką Improwizację! Wspaniale, tyle stworzył i wymyślił, a narodowi pomóc nie chciał… Prostak.
Wywnętrzam się? Nie, mam po prostu narąbane w głowie. To przez tego świętego… Wojciecha, właśnie… Nie, on Walenty przez diabła w dupę kopnięty. Żem zrymował, dobre. Drugi Słowacki i Mickiewicz w jednej osobie.
Może coś napi… Wyjrzał przez okno, by rozluźnić umysł. To ona. Stoi na przystanku, wie, że autobus przyjedzie jej za piętnaście minut. Trochę smutno tak patrzeć jak ona stoi. Samotnie. Sama. Bez nikogo obok. Ze słuchawkami na uszach i znaną melodią. Czy on ją znał? Oczywiście, że chodzi o melodię. Pewnie tak lub nie. Innej odpowiedzi nie może być. Wstał, wyłączył swojego użytkownika i potem cały system.
Podszedł do wieszaka, ręka zatrzymała się centymetr od kołnierza. Przybyła myśl: A jeśli mnie wyśmieje? Bez sensu przyłazić tak bez planu. Wrócił do kompa, złapał komórkę i zegarek. Potem znalazł swój plecak. Zarzucił na ramię. Miał plan. Wyszedł z domu w kurtce za dwie minuty. Szybko skierował się naokoło budynku i wyszedł jej naprzeciw. Nie spojrzała w jego stronę, to nawet dobrze. Skierował wzrok w przeciwną stronę i kiedy znalazł się niedaleko przystanku odwrócił twarz. Patrzyła na niego. Ciekawe… Zrobiło się cieplej niż wtedy, gdy wychodził z domu. Rozpiął kurtkę i skierował się w jej stronę uśmiechnięty. – Trzeba być dobrym kolegą. – Podszedł do niej i zapytał spokojnie:
– O, nie wiedziałem, że jeszcze czekasz. – Nawet się nie spodziewał, że tak wspaniale umie kłamać. – ***1 wiesz, że stanie na mrozie źle działa na skórę?
– Wiem – odparła zdejmując słuchawki. Dobry początek, chciała słuchać, a przynajmniej porozmawiać. To zawsze lepiej rokowało niż całkowita olewka. Uśmiechnął się i powiedział, nawet się nie spodziewał, że da radę:
– Pójdziemy do mnie? Napijesz się ciepłej kawy lub herbaty. – Spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale i rozbawieniem w oczach. Uśmiechnęła się samymi kącikami ust.
– Chyba to nie randka? – spytała rozbawiona.
– To zawsze zależy od tego, jak na to spojrzysz – odpowiedział spokojnie i roześmiał się, wskazując kierunek. O dziwo skierowała się w tamtą stronę. Czuł, że jest o wiele lepiej niż zakładał.

1 Imię nic nie znaczy, czemu? Bo zawsze łączymy je z osobą, samo jest po prostu nazwą własną.

Ciąg dalszy nie nastąpi.