Od autora: Wielu mówi, że ta „opowiastka”
jest nudna i mało interesująca. Bym z tym polemizował... Zapraszam.
Nieprzerwanie pamiętał wydarzenia
sprzed prawie już roku. Kłamstwo, które zapoczątkował chcąc uzyskać nowych
znajomych. Jednak nie na długo mu się to zdało. Możliwe, że był to okres dłuższy
niż miesiąc, lecz nie miał pewności. Już jej nie posiadał.
Okłamał przyjaciół, a może jedynie
kolegów i koleżankę? Zdradził ich, bo nie chciał się przed nimi otworzyć. Nie
chciał być źle zrozumiany. Nie pragnął odrzucenia od kolejnych ludzi. Nie
pożądał już samotności. Dlatego też zmienił swoje zwyczajowe podejście i
przyłączył się do gildii: „Czarny Kotów Pełni Księżyca”.
Skłamał, nie mówiąc prawdy o swoim
poziomie. Skłamał, nie mówiąc o swoich umiejętnościach. Skłamał, nie mówiąc o
własnych uczuciach. To przez jego kłamstwa Keito, przywódca gildii, popełnił
samobójstwo, a Sachi… A Sachi umarła na jego oczach razem z resztą znajomych.
Oni znali się od dawna, z prawdziwego życia i kółka informatycznego w szkole, a
on się wtrącił. Wpadł w ich egzystencję i przez niego odeszli na wieki, przez
kłamstwa. To była jego wina. Grzech, który będzie mu zawsze ciążył. A przynajmniej
tak uważał. Nigdy o tym nikomu nie powiedział i więcej nie przyłączył się do żadnej
gildii.
Dwudziestego pierwszego lutego dwa
tysiące dwudziestego czwartego roku był w Lesie Wędrówki, bo przybył tutaj
tylko z jednego powodu: poszukiwał zabójców. Morderców gildii „Srebrnej Flagi”,
z której przeżyła tylko jedna osoba. Mężczyzna poszukujący sprawiedliwości, ale
nie zemsty. Nie chciał śmierci osób zamieszanych w zabicie jego towarzyszy,
lecz wysłania ich do więzienia. Skorzystania z kamienia teleportującego, który
zabierze zabójców do aresztu Armii pod Czarnym Zamkiem na pierwszym poziomie
Aincradu – wielkiego, stupoziomowego, latającego miasta wojowników.
Szybko dowiedział się o miejscu,
gdzie zabito tamtą gildię. Dlatego też wyruszył na ten niski poziom z zamiarem
odkrycia kryjówki Titan’s Hand. Gildii zabójców, ludzi gotowych zabić innych
dla własnej uciechy lub zysku. Zwanych potocznie PK, Player Killer.
Miał zamiar dotrzeć do miasta i
popytać w karczmach i na placach, lecz jego plany uległy zmianie podczas
spotkania Silicy. Uratował ją w Lesie Wędrówki przed trzema Pijanymi Ape’ami,
lecz nie zdążył uratować jej chowańca – Piny. Po rozmowie z nią zdecydował, że
zmodyfikuje swój plan. Jeśli Titan’s Hand nadal grasują na tym poziomie lub
nieprzerwanie interesują się rzadkimi przedmiotami, a wiedział, że tak, to na
pewno postarają się go zaatakować. Miał zamiar razem z Silicą zdobyć mało
spotykany item wskrzeszający chowańce. Była to bardzo pożądana nagroda za
zabicie tylko dwójki graczy, którzy muszą być wymęczeni drogą prowadzącą do
miejsca, gdzie znajduje się taki przedmiot.
Na dodatek, podczas powrotu razem do
miasta, dowiedział się, że przywódca Titan’s Hand Rosalia właśnie zna Silicę.
Spotkali się niedaleko karczmy, a więc już wiedzieli, że zmarł chowaniec dziewczyny,
a to spowoduje na pewno złowrogie działania pomarańczowej gildii. Miał pewność,
że bardzo tacy ludzie nie potrafi opanować swoich emocji, a to działało na jego
korzyść. Na pewno zdecydują się odebrać im Kwiat Pneumy.
Silica stała się przynętą dla
morderców, a on miał zamiar ją ochronić nawet własnym życiem. Nie chciał
ponownie przeżywać doświadczeń związanych ze śmiercią… Jak z Sachi.
Dwudziestego czwartego byli już na
czterdziestym siódmym piętrze, w Florii. Chociaż życie nie nabierało więcej
sensu przez jej śmierć, to jednak nie zadręczał się tym już tak bardzo jak
dawniej. Teraz idąc razem z Silicą po ścieżce prowadzącej do Wzgórza Wspomnień
czuł powracającą radość z życia. Z prostej pomocy innym. Od dawna nikogo nie wspierał
i tego nawet nie chciał. Ostatecznie jednak musiał jej pomóc, przez wzgląd na
swoją siostrę, do której była podobna. Nawet powiedział to Sillice podczas
podróży, z czego się roześmiała, lecz nie robiła mu żadnych uwag. Cieszył się z
tego powodu. Nie lubił wypowiadać swoich przemyśleń i uczuć. A zdradzanie ich
innym powodowało w nim dziwne odrętwienie.
Przyjmował na siebie ataki stworów,
które dla niego były niczym. Mógł je pokonać jednym ciosem, nawet bez
zmęczenia, ale pozwalał atakować dziewczynie. Chciał, by to ona powiększyła
swój poziom. By tak jak on, mogła trwać w bezpiecznej świadomości własnej siły.
By nie umarła z powodu głupiego i zarozumiałego dupka.
Nie lubił o sobie tak myśleć, lecz
nadal czuł się źle z powodu własnego kłamstwa. Nieprzerwanie wyczuwał pustkę w
sobie. Otchłań, której nie potrafił zapełnić, ale bliskość Silicy i możliwość
zobaczenia jej uśmiechu podczas wygrywanych starć, koiła chociaż na chwilę
serce i pozwalała myślom odlecieć na bardziej przyjemne rejony.
Jednak bez przerwy myślał o swoim
głównym zadaniu. O własnej misji. Odkrycia członków Titan’s Hand i wysłania ich
do aresztu. Po to tutaj przybył i po to też levelował dziewczynę. Gdyby coś
poszło źle, miała przetrwać, nawet podczas możliwej jego śmierci.
Po kilku godzinach odnaleźli Wzgórze
Wspomnień, a poskramiaczka zdobyła swój Kwiat Pneumy. Zakazał jej wskrzeszać
swojego chowańca w tym miejscu, przez wzgląd na silne potwory w okolicy, lecz
tak naprawdę chciał wykorzystać ją jako przynętę. Nie tylko podczas podróży,
ale w czasie powrotu. Musiał być czujny. Był pewien, że ktoś zastawi na nich
pułapkę.
Poczucie bezpieczeństwa, które czuła w
jego otoczeniu i ta bezgraniczna ufność, wręcz go onieśmielała, lecz nie dał
się nimi zawładnąć. Chłodna kalkulacja nie pozwalała jaźni odlecieć w dal i
dlatego podczas powrotu do miasta odkrył miejsce pułapki. Widział, że skrywają się
za drzewami. Jego sill wykrywania był ponad ich poziomem i to wielokrotnie. Nie
mieli żadnych szans.
– Kirito? – spytała Silica, kiedy
złapał ją za ramię i zatrzymał w miejscu. Znajdowali się na moście, który
prowadził ścieżką do miasta.
– Kimkolwiek jesteście wyłaźcie zza
tych drzew!
– Rosalia? – odezwała się dziewczyna
widząc, kto wyszedł zza nich. On też wiedział kim ona była. To przywódczyni
Titan’s Hand. Miała zielony znaczek, a to oznaczało, że jej koledzy, skryci za
drzewami, mają pomarańczowe. To oni wykonywali brudną robotę. To ona
odnajdywała i sprawdzała drużyny, które mogli bez problemu zrabować. Jednak
dzisiaj dostaną za swoje. Pomści Sachi… Jednak dlaczego pomyślał o niej w tej
chwili?
– Musiałeś nieźle rozwinąć swój
poziom wykrywania, skoro udało ci się nas zauważyć, panie szermierzu –
powiedziała przywódczyni gildii. Miała czerwone włosy i włócznię. Spojrzała na
Silicę. – A jednak udało wam się zdobyć Kwiat Pneumy. Moje gratulacje. A teraz
go oddajcie.
– O czym ty mówisz? – krzyknęła
dziewczyna, lecz on wiedział już wszystko. Złapali haczyk, jak prości
rzezimieszkowie.
– Nie w tym życiu, Rosalio – wtrącił
się Kirito, stając przez swoją towarzyszką i naprzeciwko przeciwniczki. – Albo
raczej, przywódczyni pomarańczowej gildii: Titan’s Hand. – Zobaczył w oczach
napastniczki błysk zrozumienia, lecz nie był pewien czego dotyczył.
– Przecież jest zielona – wyszeptała
Silica, zaskoczona jego słowami.
– To prosty trick. Zieloni znajdują
cele i wabią je w miejsce, gdzie czekają pomarańczowi. Wczoraj podsłuchiwał nas
jeden z twoich podwładnych – dodał bez chwili zawahania. Wiedział wszystko i
miał już pewność, że się nie pomylił co do swojej misji i planów. Wszystko szło
zgodnie z nimi. Nawet ich wczorajszy wybryk jeszcze bardziej uświadomił go, że
ma pewność o tym, że złapali haczyk odnośnie Kwiaty Pneumy. Usłyszeli dość, by
przybyć w pełnym składzie.
– Więc przez dwa tygodnie byłaś z
nami w drużynie, bo… – oznajmiła swoje
myśli na głos Silica, wreszcie pojmując w pełni co się dzieje.
– Dokładnie – odparła Rosalia z
uśmiechem. – Oceniałam waszą siłę, czekając aż uciułacie trochę grosza.
Właściwie to ty mnie zainteresowałaś najbardziej, ale musiałaś strzelić focha i
odejść. Wiadomość o rzadkim przedmiocie była niczym manna z nieba. A ty
wiedziałeś o tym wszystkim i z nią poszedłeś? – zapytała się jego z nieskrywaną
pogardą. – Głupi jesteś, czy może naprawdę kręcą cię dzieci?
– Żadne z powyższych. To ja cię tropiłem.
– O czym ty bredzisz?
– Dziesięć dni temu zaatakowaliście
gildię Srebrnych Flag. Z pięciu osób przeżył tylko ich przywódca.
– A, mówisz o tych biedakach –
wtrąciła się chamsko Rosalia, ale nie dał jej dalej mówić.
– Przeteleportował się później na linię
frontu i całymi dniami błagał ludzi o pomoc w pomszczeniu przyjaciół. Tylko że
nie chciał waszej śmierci. Prosił jedynie o zamknięcie was w więzieniu. Jesteś
w stanie zrozumieć, co czuł?
– Nie – odpowiedziała i pstryknęła
palcami prawej dłoni, a potem w nieznany rytm ruszyła swoimi biodrami. To go
rozgniewało, lecz nadal utrzymywał nerwy na wodzy. Chciał ich pozabijać, tak
aby już nikogo nigdy nie skrzywdzili. Tak jak on… – Trzeba być kretynem, żeby
brać tę grę na serio. Przecież nie da się udowodnić, że umieramy wraz z naszymi
postaciami. W każdym razie nie powinieneś się martwić o siebie? – Pstryknęła
ponownie i zza drzew wyszła siódemka członków jej gildii, w tym szóstka z
pomarańczowymi znaczkami. Informacje była poprawne, a więc nie miał się czego
obawiać.
– Kirito, jest ich z byt wielu!
Powinniśmy uciekać! – krzyknęła przestraszona Silica, lecz od odwrócił się do
niej i położył dłoń na jej głowie, a następnie się odezwał:
– Będzie dobrze. Stań z tyłu i
trzymaj kryształ w pogotowiu, na wypadek, gdybym kazał ci uciekać.
– Dobrze. Ale… Kirito!
– Kirito? – oznajmił jeden z członków
pomarańczowej gildii i popatrzył na idącego w ich stronę wojownika w czarnym
płaszczu i z ciemnym mieczem. – Nosi czarne ubrania, – rozmyślał nagłos,
dodając kolejne argumenty – walczy jednoręcznym mieczem i nie używa tarczy. Nie
może być. Czarny Szermierz? – Wszyscy z przeciwników, oprócz Rosali przeraziło
się na dźwięk przydomka Kirito.
– To ten beater solujący na froncie?
– dodał inny z nieukrywanym strachem. – Jeden z czołowych graczy!
– Jeden z czołowych? – pomyślała
Silica, dziwiąc się swojemu pomysłowi. Dlaczego ktoś taki miałby się nią
zajmować?
– Przecież żaden z nich nie zszedłby
tutaj! – oznajmiła z pewnością siebie Rosalia. – Zajmijcie się nim i zabierzcie
im wszystkie itemy!
– Giń! – krzyknęli napastnicy i
zaatakowali. Korzystali ze sword skilli. Ciosy nadlatywały nieprzerwanymi,
kolorowymi strumieniami z wielu stron, ale i tak nie mieli żadnych szans. Nawet
najmniejszych, co zauważyła po chwili Silica.
– Muszę mu pomóc – powiedziała cicho,
widząc, że towarzysz nie robi nic, oprócz stania w miejscu. Ataki uderzały w
niego pozostawiając czerwone smugi na ubraniu. Już miała ruszyć, gdy zauważyła,
że zielony pasek życia Kirito nieprzerwanie wraca do podstawowego poziomu. Tak,
jakby… – Co się dzieje?
Przeciwnicy stali w kręgu, wokoło
Czarnego Szermierza i dyszeli. Nic mu nie zrobili, a ten nawet się nie ruszył o
milimetr.
– Ogłuchliście?! – wrzasnęła Rosiala,
nadal nie rozumiejąc swojej złej sytuacji. Przegrała z kretesem. – Zabić go!
– Wasza siódemka zdaje jakieś
czterysta obrażeń na dziesięć sekund – powiedział z pewnością siebie i dumą
Kirito, widział zaskoczenie i złość na twarzach przeciwników. To dla niej
jeszcze żył. Nakazała mu przetrwać do końca. – Jestem na siedemdziesiątym ósmym
poziomie i mam czternaście tysięcy pięćset HP. W dodatku mój skill leczenia
bojowego w te dziesięć sekund odnawia mi sześćset HP. Możecie próbować do
usranej śmierci, a i tak nic mi nie zrobicie.
– To w ogółem możliwe? – odezwał się
ktoś zza niego.
– Oczywiście – odpowiedział spokojnie
towarzysz dziewczyny. – Zdobycie odpowiednio wysokiego poziomu czyni cię
niezwyciężonym. Taką właśnie nieuczciwą przewagę dają MMO bazujące na systemie
leveli. Mój klient wydał – wyciągnął z torby kryształ teleportujący – resztkę
swoich oszczędności na zakup tego kryształu. Portal prowadzi prosto do
więzienia, a wy grzecznie przez niego przejdziecie.
– Jestem zielona, więc jeśli mnie
skrzywdzisz… – odezwała się pewnością siebie Rosalia, podnosząc ostrze włóczni.
Jednak ruch Kirito był tak szybki, że nie zdążyła mrugnąć powiekami, a już stał
obok niej z mieczem przy gardle. Ostrogi przy jego butach kręciły się prędko,
przez błyskawiczny ruch, który wykonał. Mógł ją zabić tu i teraz, bez chwili zwłoki.
Zabić kogoś z zimną krwią. Zemścić się za Sachi. Ponownie poczuł ból i pustkę w
sercu.
– Przypominam jedynie, że gram solo –
powiedział cicho do niej i spojrzał oczami wyrażającymi czystą nienawiść, którą
czuł i starał się zatrzymać w sobie. Nie dać jej wyjść na zewnątrz, by nie
zranić. – Parę dni z pomarańczowym znacznikiem nic dla mnie nie znaczy. –
Zobaczył strach w jej oczach. Przerażanie, które tłumiła. Trwogę przed własną
śmiercią, która zmroziła jej ciało i nakazała wypuścić broń.
– Wybacz Silica – powiedział, gdy
znaleźli się już w bezpiecznej strefie, pokoju karczmy, i po wysłani gildii
Titan’s Hand do więzienia. – Byłaś moją przynętą. Obawiałem się, że się
przestraszysz, dlatego nic ci o tym nie powiedziałem.
– Nie bałabym się, – odparła i
pokręciła głową – bo jesteś dobrą osobą. – Uśmiechnął się na te słowa. Dawno
nikt mu tego nie powiedział. – Odchodzisz?
Zaskoczyła go tym pytaniem, ale
odpowiedział:
– Ta, od pięciu dni nie byłem na
froncie, więc muszę wracać.
– Czołowi gracze są wspaniali –
oznajmiła niespodziewanie radośnie Silica. –Nigdy nie udałoby mi się zostać
jedną z was. Ja…
– Poziomy to jedynie liczby –
przerwał jej spokojnym głosem. Mówił prawdę, którą sam znał, która w nim
trwała. – A w tym świecie siła jest jedynie iluzją, istnieją rzeczy o wiele
ważniejsze. Następnym razem spotkamy się w prawdziwym świecie – powiedział wreszcie
odwracając się w jej stronę. – Tam też z pewnością zostaniemy przyjaciółmi.
– Jestem tego pewna – odparła z
uśmiechem i radością.
– To teraz ożyw Pinę – oznajmił
wstając z łóżka, na którym siedzieli.
– Dobrze. – Szczęście, które z niej
biło poprawiło jego humor. Znowu będzie musiał walczyć z potworami, w
większości sam na sam. Lepiej jednak, że teraz posiadał lepsze wspomnienia niż
śmierć Sachi. Gdyby się dało ją ożywić jak Pinę?
W żółtym, oślepiająco-jasnym blasku
chowaniec powrócił do swojej dawnej postaci: niebieskiego smoka.
CDN.