Od autora: Tak, ten kto to czyta już powinien oczekiwać czegoś mocnego i się nie zawiedzie. I czytajcie do końca.
Autokar
posuwał się powoli ulicami podmiejskimi, bo przecież w środku miasta nie będzie
można zrobić zabawy… A alkoholu też nie będzie, bo dzięki temu nikt nie będzie
leżał pod stołem, a niektórym przydałoby się sponiewierać. Wesela, jakoś trwają
dzięki lejącej się wódce, a tak… Nudno i smętnie, lecz wracając do początku.
Pojazd
dojeżdżał spokojnie i dostojnie, ostatni pokaz ludzkich umiejętności i pochwała
dyscypliny oraz ćwiczeń, profesjonalizacji, kształcenia. Przedstawienie osoby
wychowanej i wyszkolonej, ale zaraz, czy to już tutaj?
Tak – „obrzydliwie
bogaty” budynek, dworek weselny, bo teraz w ten sposób jest modno i fajnie.
Miejsca do tańca mało, bo filary przeszkadzają w nim, ale przecież nikt o tym wcześniej
nie poinformował, gdyż: Po co? Po co wiadomość i pomoc, albowiem wszystko można
robić na ostatnią chwilę, bezmyślnie, miałko, gównianie i dupnie, bo tak jest
ciekawie i „densowo”.
Dworek?
Budynek bez smaku i klasy. Wielki kloc poprzetykany dziwnymi wzorami
pseudobaroku i bardzo dziwny brak cherubinków… Może i lepiej, bo płakałyby na
potęgę i zalały podłogę krwawymi łzami. Za to jednak byli atlanci,
podtrzymujący strop, starzy i dojrzali, może przetrwają. Złocone klamki i
ściany, wielkie granatowe, „marmurowe” filary podtrzymujące sufit też
wypiętrzony dziwnymi zdobieniami. Po cóż? Klasyczne drewno i kamień i byłoby dobrze,
lecz po co? Przecież musi się bawić Pasztetów.
Świetne określenie ukazujące miałkość przestrzeni taneczno-zabawowej. Naprawdę.
No ok,
rozumiem co się dzieje… Takie podmiejskie, no to tak jakby burżuazja, lecz
wyszło jak zwykle, po polsku: gównianie i miałko. Jednak to jeszcze zbyt mało,
aby określić imprezę, która się zdarzyła. Wydarzenie przechodzące rok w rok tak
samo i dokładnie w taki sam beznadziejny sposób.
Wszyscy
wchodzą grupą, bo jakże inaczej. Wcześniej przyjeżdżają, aby się nie spóźnić, a
potem się stoją i oczekują na „balety”. Krótkie rozmówki i informacje o
urodzie. Przygotowania przed eventem.
Wydarzeniem, które ma przejść do historii, bo przecież nie dzieje się to tak samo,
jak w każdej innej szkole? O, przepraszam. Dokładnie tak samo! Wszystkie
wyglądają tak samo: wypowiedź dyrektorki i kwiatki (oczywiście, że te
nieszczęśliwe chwasty dla każdego twórczego pedagoga oświaty), polonez – który
wychodzi, jak wychodzi… najbardziej udanie, nieudanie, normalnie, średnio,
bajecznie [to co wyszło pozostawić, resztę skreślić]. To jest odmienność,
jedyna.
Potem tańce,
ach… tak. Tańce: parowe, solowe, układy taneczne, oj, nie! Żadne układy, nikt
nie wie jak tańczyć piruety i figury z walca i ciekawych tańców w muzyce disco
polo, a więc wychodzi jak zwykle, miałko (pasztetowo!). Chodźmy dalej.
Jedzenie,
och, jedzenie. Smaki podniebienia są różne, lecz te niespalone żarciem z fastfoodów i domowych, przepapryczonych potraw rozumieją to
coś. Te łechtające podniebienie miękkie sosy, te ziemniaczki przepływające
przez gardło. Te mięso rozpadające się w ustach lub twardawe, lecz mające to
coś. Zupki smakowite i wręcz wyborne, a łyżka zagarniająca je, nadaje te
dodatkowe walory. Lecz kłamię, kłamię, kłamię… Dlaczego to robię? Bo prawda
wręcz zabija i krzywdzi odbiorców. Jednak, czy celem twórcy nie jest
przedstawienie prawdy?
Dlatego też
chodźmy w głąb imprezy. A to oznacza wejście do sal. Dworek, sama architektura
straszna, pasztetowa i wręcz
odrzucająca, ale dobrze. Niech będzie, lecz sam wystrój może być. Stoły
ustawione w miarę dobrze, jednak przeszkadzały w tańcu i czasami miejsca brakło…
Mimo wszystko są dobrze rozlokowane i przykryte. Na stoły są dostawiane dobre
marki w butelkach, w części schłodzonych, lecz nie ciepłych – co świetnie
świadczy, oraz bardzo gazowanych. Tak jak informowałem, alkohol był
przyniesiony jedynie z zewnątrz, a jednak to kłamstwo, bo był szampan… Którym
uchlać byłoby się ciężko, bo po pierwsze mało, a po drugie wodniście. Niedobrze
się zapowiadało.
Chociaż nie
zapominajmy o czekoladowej fontannie, o tak, to jest ciekawe urządzenie, lecz
czemu nie było banana? To naprawdę dobry owoc do czekolady… Kuchnia – jaka jest
każdy widzi. Ciasta… Stoją od kilku godzin i wyglądają ciągle tak samo… Nie, to
nie chłodnia, to rozgrzane setkami ciał pomieszczenie.
Jednak,
jednak, jednak nic nie zaprzepaściłoby tego wydarzenia jak nie Pasztetów! Naprawdę, czy to naprawdę
zostało wychowane przez pokolenie wychowywane przez rodziców, którzy przetrwali
wojnę światową drugą i często też pierwszą? Płaczcie cherubinki, płaczcie, bo
Da’Vinci zapłakałby gorzkimi łzami z Michałem Aniołem. To smutne co się dzieje
z tymi ludźmi. To podobno mają być osoby patrzące trzeźwo na świat, określające
go, opisujące, znające dzięki nauce w szkole (oświata) oraz rozmyślające nad
twórczością. Prawie nikt, może jeden procent, przyjrzał się obrazom wiszącym w
salach. Na których często pojawiali się francuscy burżuje: Panna Pompadour, król Ludwik i paru innych ciekawych osób, ale
kto by się zachwycał dziełami kultury, gdy podali jedzenie. Ciepła zupka, to
jest to. Smaczna, nie powiem, lecz nie wyborna. Potem mięso, kura, bo przecież
nic innego by Pasztetów nie zjadł. Burżujsko,
ale nie za bardzo. I tu pojawia się pierwszy blamaż. To talerz i łyżka jest dla
jedzącego, bo według pasztetowców
jest odwrotnie. To głowa ciągnie do michy i talerza, a pożywienie się wrzuca garściami,
bo ucieknie i ktoś zabierze… Obóz koncentracyjny jest straszny, lecz oni by go
przetrwali bez strat moralnych, bo z zera więcej nie wyciągniesz.
Jednak nie
płaczmy, bo przecież są jeszcze tańce i rozmowy. Disco polo z poziomu podłogi i
to nawet nie z tekstem, który jest prosty, lecz jakikolwiek, oj nie pannie Gamgee, oj nie, to będzie
coś gorszego. Nikt nie spodziewa się po tej piosence czegokolwiek: tej
i tej i tej oraz tamtej (I może dobrze,
lecz bez alkoholu, to tak to razi… Na dodatek zremiksowane i w ogóle bez tekstu,
to staje się potworne). Nie zapominajmy o piciu bez alkoholu: właśnie.
Potem mówią,
że najlepsze i jedyna w życiu. Ale to prawda. Jedyna i najprawdziwsza, reszta to zabobon
i kłamstwo, lecz to powinniście wiedzieć po tylu latach nauki. Jednak zabawa
była przednia i to tylko dzięki znajomym, to oni dodają temu czemuś kolorów i
obrazów, bez nich nuda i pic na wodę. Pozdrawionka!
CDBN. Dla niekumatych: Ciąg dalszy będzie następował.