poniedziałek, 15 września 2014

Ekspiacja

Od autora: Wielu mówi, że ta „opowiastka” jest nudna i mało interesująca. Bym z tym polemizował... Zapraszam.

Nieprzerwanie pamiętał wydarzenia sprzed prawie już roku. Kłamstwo, które zapoczątkował chcąc uzyskać nowych znajomych. Jednak nie na długo mu się to zdało. Możliwe, że był to okres dłuższy niż miesiąc, lecz nie miał pewności. Już jej nie posiadał.
Okłamał przyjaciół, a może jedynie kolegów i koleżankę? Zdradził ich, bo nie chciał się przed nimi otworzyć. Nie chciał być źle zrozumiany. Nie pragnął odrzucenia od kolejnych ludzi. Nie pożądał już samotności. Dlatego też zmienił swoje zwyczajowe podejście i przyłączył się do gildii: „Czarny Kotów Pełni Księżyca”.
Skłamał, nie mówiąc prawdy o swoim poziomie. Skłamał, nie mówiąc o swoich umiejętnościach. Skłamał, nie mówiąc o własnych uczuciach. To przez jego kłamstwa Keito, przywódca gildii, popełnił samobójstwo, a Sachi… A Sachi umarła na jego oczach razem z resztą znajomych. Oni znali się od dawna, z prawdziwego życia i kółka informatycznego w szkole, a on się wtrącił. Wpadł w ich egzystencję i przez niego odeszli na wieki, przez kłamstwa. To była jego wina. Grzech, który będzie mu zawsze ciążył. A przynajmniej tak uważał. Nigdy o tym nikomu nie powiedział i więcej nie przyłączył się do żadnej gildii.

Dwudziestego pierwszego lutego dwa tysiące dwudziestego czwartego roku był w Lesie Wędrówki, bo przybył tutaj tylko z jednego powodu: poszukiwał zabójców. Morderców gildii „Srebrnej Flagi”, z której przeżyła tylko jedna osoba. Mężczyzna poszukujący sprawiedliwości, ale nie zemsty. Nie chciał śmierci osób zamieszanych w zabicie jego towarzyszy, lecz wysłania ich do więzienia. Skorzystania z kamienia teleportującego, który zabierze zabójców do aresztu Armii pod Czarnym Zamkiem na pierwszym poziomie Aincradu – wielkiego, stupoziomowego, latającego miasta wojowników.
Szybko dowiedział się o miejscu, gdzie zabito tamtą gildię. Dlatego też wyruszył na ten niski poziom z zamiarem odkrycia kryjówki Titan’s Hand. Gildii zabójców, ludzi gotowych zabić innych dla własnej uciechy lub zysku. Zwanych potocznie PK, Player Killer.
Miał zamiar dotrzeć do miasta i popytać w karczmach i na placach, lecz jego plany uległy zmianie podczas spotkania Silicy. Uratował ją w Lesie Wędrówki przed trzema Pijanymi Ape’ami, lecz nie zdążył uratować jej chowańca – Piny. Po rozmowie z nią zdecydował, że zmodyfikuje swój plan. Jeśli Titan’s Hand nadal grasują na tym poziomie lub nieprzerwanie interesują się rzadkimi przedmiotami, a wiedział, że tak, to na pewno postarają się go zaatakować. Miał zamiar razem z Silicą zdobyć mało spotykany item wskrzeszający chowańce. Była to bardzo pożądana nagroda za zabicie tylko dwójki graczy, którzy muszą być wymęczeni drogą prowadzącą do miejsca, gdzie znajduje się taki przedmiot.
Na dodatek, podczas powrotu razem do miasta, dowiedział się, że przywódca Titan’s Hand Rosalia właśnie zna Silicę. Spotkali się niedaleko karczmy, a więc już wiedzieli, że zmarł chowaniec dziewczyny, a to spowoduje na pewno złowrogie działania pomarańczowej gildii. Miał pewność, że bardzo tacy ludzie nie potrafi opanować swoich emocji, a to działało na jego korzyść. Na pewno zdecydują się odebrać im Kwiat Pneumy.
Silica stała się przynętą dla morderców, a on miał zamiar ją ochronić nawet własnym życiem. Nie chciał ponownie przeżywać doświadczeń związanych ze śmiercią… Jak z Sachi.

Dwudziestego czwartego byli już na czterdziestym siódmym piętrze, w Florii. Chociaż życie nie nabierało więcej sensu przez jej śmierć, to jednak nie zadręczał się tym już tak bardzo jak dawniej. Teraz idąc razem z Silicą po ścieżce prowadzącej do Wzgórza Wspomnień czuł powracającą radość z życia. Z prostej pomocy innym. Od dawna nikogo nie wspierał i tego nawet nie chciał. Ostatecznie jednak musiał jej pomóc, przez wzgląd na swoją siostrę, do której była podobna. Nawet powiedział to Sillice podczas podróży, z czego się roześmiała, lecz nie robiła mu żadnych uwag. Cieszył się z tego powodu. Nie lubił wypowiadać swoich przemyśleń i uczuć. A zdradzanie ich innym powodowało w nim dziwne odrętwienie.

Przyjmował na siebie ataki stworów, które dla niego były niczym. Mógł je pokonać jednym ciosem, nawet bez zmęczenia, ale pozwalał atakować dziewczynie. Chciał, by to ona powiększyła swój poziom. By tak jak on, mogła trwać w bezpiecznej świadomości własnej siły. By nie umarła z powodu głupiego i zarozumiałego dupka.
Nie lubił o sobie tak myśleć, lecz nadal czuł się źle z powodu własnego kłamstwa. Nieprzerwanie wyczuwał pustkę w sobie. Otchłań, której nie potrafił zapełnić, ale bliskość Silicy i możliwość zobaczenia jej uśmiechu podczas wygrywanych starć, koiła chociaż na chwilę serce i pozwalała myślom odlecieć na bardziej przyjemne rejony.
Jednak bez przerwy myślał o swoim głównym zadaniu. O własnej misji. Odkrycia członków Titan’s Hand i wysłania ich do aresztu. Po to tutaj przybył i po to też levelował dziewczynę. Gdyby coś poszło źle, miała przetrwać, nawet podczas możliwej jego śmierci.

Po kilku godzinach odnaleźli Wzgórze Wspomnień, a poskramiaczka zdobyła swój Kwiat Pneumy. Zakazał jej wskrzeszać swojego chowańca w tym miejscu, przez wzgląd na silne potwory w okolicy, lecz tak naprawdę chciał wykorzystać ją jako przynętę. Nie tylko podczas podróży, ale w czasie powrotu. Musiał być czujny. Był pewien, że ktoś zastawi na nich pułapkę.
Poczucie bezpieczeństwa, które czuła w jego otoczeniu i ta bezgraniczna ufność, wręcz go onieśmielała, lecz nie dał się nimi zawładnąć. Chłodna kalkulacja nie pozwalała jaźni odlecieć w dal i dlatego podczas powrotu do miasta odkrył miejsce pułapki. Widział, że skrywają się za drzewami. Jego sill wykrywania był ponad ich poziomem i to wielokrotnie. Nie mieli żadnych szans.
– Kirito? – spytała Silica, kiedy złapał ją za ramię i zatrzymał w miejscu. Znajdowali się na moście, który prowadził ścieżką do miasta.
– Kimkolwiek jesteście wyłaźcie zza tych drzew!
– Rosalia? – odezwała się dziewczyna widząc, kto wyszedł zza nich. On też wiedział kim ona była. To przywódczyni Titan’s Hand. Miała zielony znaczek, a to oznaczało, że jej koledzy, skryci za drzewami, mają pomarańczowe. To oni wykonywali brudną robotę. To ona odnajdywała i sprawdzała drużyny, które mogli bez problemu zrabować. Jednak dzisiaj dostaną za swoje. Pomści Sachi… Jednak dlaczego pomyślał o niej w tej chwili?
– Musiałeś nieźle rozwinąć swój poziom wykrywania, skoro udało ci się nas zauważyć, panie szermierzu – powiedziała przywódczyni gildii. Miała czerwone włosy i włócznię. Spojrzała na Silicę. – A jednak udało wam się zdobyć Kwiat Pneumy. Moje gratulacje. A teraz go oddajcie.
– O czym ty mówisz? – krzyknęła dziewczyna, lecz on wiedział już wszystko. Złapali haczyk, jak prości rzezimieszkowie.
– Nie w tym życiu, Rosalio – wtrącił się Kirito, stając przez swoją towarzyszką i naprzeciwko przeciwniczki. – Albo raczej, przywódczyni pomarańczowej gildii: Titan’s Hand. – Zobaczył w oczach napastniczki błysk zrozumienia, lecz nie był pewien czego dotyczył.
– Przecież jest zielona – wyszeptała Silica, zaskoczona jego słowami.
– To prosty trick. Zieloni znajdują cele i wabią je w miejsce, gdzie czekają pomarańczowi. Wczoraj podsłuchiwał nas jeden z twoich podwładnych – dodał bez chwili zawahania. Wiedział wszystko i miał już pewność, że się nie pomylił co do swojej misji i planów. Wszystko szło zgodnie z nimi. Nawet ich wczorajszy wybryk jeszcze bardziej uświadomił go, że ma pewność o tym, że złapali haczyk odnośnie Kwiaty Pneumy. Usłyszeli dość, by przybyć w pełnym składzie.
– Więc przez dwa tygodnie byłaś z nami w drużynie, bo…  – oznajmiła swoje myśli na głos Silica, wreszcie pojmując w pełni co się dzieje.
– Dokładnie – odparła Rosalia z uśmiechem. – Oceniałam waszą siłę, czekając aż uciułacie trochę grosza. Właściwie to ty mnie zainteresowałaś najbardziej, ale musiałaś strzelić focha i odejść. Wiadomość o rzadkim przedmiocie była niczym manna z nieba. A ty wiedziałeś o tym wszystkim i z nią poszedłeś? – zapytała się jego z nieskrywaną pogardą. – Głupi jesteś, czy może naprawdę kręcą cię dzieci?
– Żadne z powyższych. To ja cię tropiłem.
– O czym ty bredzisz?
– Dziesięć dni temu zaatakowaliście gildię Srebrnych Flag. Z pięciu osób przeżył tylko ich przywódca.
– A, mówisz o tych biedakach – wtrąciła się chamsko Rosalia, ale nie dał jej dalej mówić.
– Przeteleportował się później na linię frontu i całymi dniami błagał ludzi o pomoc w pomszczeniu przyjaciół. Tylko że nie chciał waszej śmierci. Prosił jedynie o zamknięcie was w więzieniu. Jesteś w stanie zrozumieć, co czuł?
– Nie – odpowiedziała i pstryknęła palcami prawej dłoni, a potem w nieznany rytm ruszyła swoimi biodrami. To go rozgniewało, lecz nadal utrzymywał nerwy na wodzy. Chciał ich pozabijać, tak aby już nikogo nigdy nie skrzywdzili. Tak jak on… – Trzeba być kretynem, żeby brać tę grę na serio. Przecież nie da się udowodnić, że umieramy wraz z naszymi postaciami. W każdym razie nie powinieneś się martwić o siebie? – Pstryknęła ponownie i zza drzew wyszła siódemka członków jej gildii, w tym szóstka z pomarańczowymi znaczkami. Informacje była poprawne, a więc nie miał się czego obawiać.
– Kirito, jest ich z byt wielu! Powinniśmy uciekać! – krzyknęła przestraszona Silica, lecz od odwrócił się do niej i położył dłoń na jej głowie, a następnie się odezwał:
– Będzie dobrze. Stań z tyłu i trzymaj kryształ w pogotowiu, na wypadek, gdybym kazał ci uciekać.
– Dobrze. Ale… Kirito!
– Kirito? – oznajmił jeden z członków pomarańczowej gildii i popatrzył na idącego w ich stronę wojownika w czarnym płaszczu i z ciemnym mieczem. – Nosi czarne ubrania, – rozmyślał nagłos, dodając kolejne argumenty – walczy jednoręcznym mieczem i nie używa tarczy. Nie może być. Czarny Szermierz? – Wszyscy z przeciwników, oprócz Rosali przeraziło się na dźwięk przydomka Kirito.
– To ten beater solujący na froncie? – dodał inny z nieukrywanym strachem. – Jeden z czołowych graczy!
– Jeden z czołowych? – pomyślała Silica, dziwiąc się swojemu pomysłowi. Dlaczego ktoś taki miałby się nią zajmować?
– Przecież żaden z nich nie zszedłby tutaj! – oznajmiła z pewnością siebie Rosalia. – Zajmijcie się nim i zabierzcie im wszystkie itemy!
– Giń! – krzyknęli napastnicy i zaatakowali. Korzystali ze sword skilli. Ciosy nadlatywały nieprzerwanymi, kolorowymi strumieniami z wielu stron, ale i tak nie mieli żadnych szans. Nawet najmniejszych, co zauważyła po chwili Silica.
– Muszę mu pomóc – powiedziała cicho, widząc, że towarzysz nie robi nic, oprócz stania w miejscu. Ataki uderzały w niego pozostawiając czerwone smugi na ubraniu. Już miała ruszyć, gdy zauważyła, że zielony pasek życia Kirito nieprzerwanie wraca do podstawowego poziomu. Tak, jakby… – Co się dzieje?
Przeciwnicy stali w kręgu, wokoło Czarnego Szermierza i dyszeli. Nic mu nie zrobili, a ten nawet się nie ruszył o milimetr.
– Ogłuchliście?! – wrzasnęła Rosiala, nadal nie rozumiejąc swojej złej sytuacji. Przegrała z kretesem. – Zabić go!
– Wasza siódemka zdaje jakieś czterysta obrażeń na dziesięć sekund – powiedział z pewnością siebie i dumą Kirito, widział zaskoczenie i złość na twarzach przeciwników. To dla niej jeszcze żył. Nakazała mu przetrwać do końca. – Jestem na siedemdziesiątym ósmym poziomie i mam czternaście tysięcy pięćset HP. W dodatku mój skill leczenia bojowego w te dziesięć sekund odnawia mi sześćset HP. Możecie próbować do usranej śmierci, a i tak nic mi nie zrobicie.
– To w ogółem możliwe? – odezwał się ktoś zza niego.
– Oczywiście – odpowiedział spokojnie towarzysz dziewczyny. – Zdobycie odpowiednio wysokiego poziomu czyni cię niezwyciężonym. Taką właśnie nieuczciwą przewagę dają MMO bazujące na systemie leveli. Mój klient wydał – wyciągnął z torby kryształ teleportujący – resztkę swoich oszczędności na zakup tego kryształu. Portal prowadzi prosto do więzienia, a wy grzecznie przez niego przejdziecie.
– Jestem zielona, więc jeśli mnie skrzywdzisz… – odezwała się pewnością siebie Rosalia, podnosząc ostrze włóczni. Jednak ruch Kirito był tak szybki, że nie zdążyła mrugnąć powiekami, a już stał obok niej z mieczem przy gardle. Ostrogi przy jego butach kręciły się prędko, przez błyskawiczny ruch, który wykonał. Mógł ją zabić tu i teraz, bez chwili zwłoki. Zabić kogoś z zimną krwią. Zemścić się za Sachi. Ponownie poczuł ból i pustkę w sercu.
– Przypominam jedynie, że gram solo – powiedział cicho do niej i spojrzał oczami wyrażającymi czystą nienawiść, którą czuł i starał się zatrzymać w sobie. Nie dać jej wyjść na zewnątrz, by nie zranić. – Parę dni z pomarańczowym znacznikiem nic dla mnie nie znaczy. – Zobaczył strach w jej oczach. Przerażanie, które tłumiła. Trwogę przed własną śmiercią, która zmroziła jej ciało i nakazała wypuścić broń.

– Wybacz Silica – powiedział, gdy znaleźli się już w bezpiecznej strefie, pokoju karczmy, i po wysłani gildii Titan’s Hand do więzienia. – Byłaś moją przynętą. Obawiałem się, że się przestraszysz, dlatego nic ci o tym nie powiedziałem.
– Nie bałabym się, – odparła i pokręciła głową – bo jesteś dobrą osobą. – Uśmiechnął się na te słowa. Dawno nikt mu tego nie powiedział. – Odchodzisz?
Zaskoczyła go tym pytaniem, ale odpowiedział:
– Ta, od pięciu dni nie byłem na froncie, więc muszę wracać.
– Czołowi gracze są wspaniali – oznajmiła niespodziewanie radośnie Silica. –Nigdy nie udałoby mi się zostać jedną z was. Ja…
– Poziomy to jedynie liczby – przerwał jej spokojnym głosem. Mówił prawdę, którą sam znał, która w nim trwała. – A w tym świecie siła jest jedynie iluzją, istnieją rzeczy o wiele ważniejsze. Następnym razem spotkamy się w prawdziwym świecie – powiedział wreszcie odwracając się w jej stronę. – Tam też z pewnością zostaniemy przyjaciółmi.
– Jestem tego pewna – odparła z uśmiechem i radością.
– To teraz ożyw Pinę – oznajmił wstając z łóżka, na którym siedzieli.
– Dobrze. – Szczęście, które z niej biło poprawiło jego humor. Znowu będzie musiał walczyć z potworami, w większości sam na sam. Lepiej jednak, że teraz posiadał lepsze wspomnienia niż śmierć Sachi. Gdyby się dało ją ożywić jak Pinę?
W żółtym, oślepiająco-jasnym blasku chowaniec powrócił do swojej dawnej postaci: niebieskiego smoka.

CDN.