wtorek, 22 grudnia 2015

Przebudzenie Mocy a dawne Gwiezdne Wojny

Ciekawy przypadek… Im dalej z tym filmem żyję [znaczy od kiedy go zobaczyłem] tym gorzej z nim jest. Jak jeszcze wcześniej miałem potrzebę obejrzenia ponownie, by coś w tym dostrzec, to teraz już wiem, czemu mi się to aż tak strasznie nie spodobał. Czemu odrzuciło mnie z kretesem. Proste stwierdzenie: Star Wars, czyli Gwiezdne Wojny, czyli jednym słowem bajka, a więc musi istnieć morał… A jego tam brak i trudno go w ogóle tam odszukać. To On stworzył brak magii filmu. Bez niego została akcja. Czysta akcja okraszona emocjami. Zabawa dla plebsu. Bez oczywiście obrażania ludzi, za takie proste skojarzenie. Ten film się może podobać, ale uważam, że po prostu według mnie został źle zrobiony, przefanowany.
George Lucas stworzył przepiękną bajkę w Nowej nadziei. Pokazał przepiękną, dawną historię odbijania księżniczki i pokonania złego wroga w sposób nowatorki i odkrywczy, jak na tamte czasy. Przemienił świat. J.J. Abrams [Jar. Jar. Abrams] nie wykonał powierzonej mu misji. Nie dał swojemu filmowi nic ponad fanowskie odwołania i dużo efektów, głównie tych nie CGI, aby starzy fani ponownie poczuli się dziećmi. Oparł cały swój film na akcji, dynamice scen i emocjach wytworzonych hajpem i chęcią dowiedzenia się co dalej stało się z ukochanymi bohaterami. Niczym więcej. Stworzył kalkę z wydarzeń Nowej nadziei, nie dał w zamian nic nowego. Nawet nie powiedział co się z nimi dokładnie działo, ani z całym światem.
Pewnie większość od razu rozpocznie swoje perorowanie od tego, że przecież dał nowatorskie podejście, odświeżył film itd. Zgodzę się i zarazem nie zgodzę. Dał tak naprawdę: „Nową nadzieję bez nadziei”. Żadna myśl, ani głębsza, ani płytsza się tam nie pojawiła. To mnie zabolało. Brak księżniczki… Rey, nie jest nikim ważnym. Nie ma fortuny, tytułu… A to, że może być córką Luke Skywalkera uważam za głupotę, bo nie uwierzę w to, że ktoś gotowy poświecić siebie i w tym całą galaktykę skazać na cierpienie, aby uratować ojca, dał swojemu dziecku żyć w takich warunkach. Ukrycie go przez złymi to jedno, ale pozostawienie w takiej spelunce, to się nie mieści w głowie. Na pewno dałby tam kogoś, aby się nią opiekował, niczym Obi-wan nim w Starej Trylogii. A tutaj nie mamy nic takiego. Zero informacji, żeby ktoś jej pomagał.
W Nowej nadziei mamy spotkanie Luke’a z Benem, który opowiada mu o wszystkim. Daje Nam, widzom, odbiorcom rys fabularny. Oczywiście ze swojego punktu widzenia, lecz coś wiemy. Jacyś rycerze Jedi i złowrogie Imperium, a Darth Vader to zabójca ojca Luke’a… Zdrajca Jedi i Republiki, a miecz świetlny to broń na eleganckie czasy… Ciekawe czemu Kylo Ren ma takie „gunwo”…
Zauważyłem, że Disney ma dwie formy tworzenia, obydwa przerośnięte: w filmach forma nad treścią, a w serialach treści nad formą. Śmiesznie to słabe. Takie nieudolne bieganie po krawędzi wodospadu, które może się szybko skończyć upadkiem i złamaniem wszystkich kości lub nawet śmiercią – końcem.
Nie wiem dokąd to zmierza, ale wydaje mi się, że w złym kierunku, bardzo złym. Mamy nietrzymającą się kupy fabułę złączoną z dziesiątków wątków, również tylko lekko ciepniętych obok siebie. Bezsensowne działania wielkich sił w galaktyce. Uciekających niczym rozkapryszone dzieciaki mistrzów Jedi. Roztrzęsionych nastolatków, bojących się o swoją przyszłość… chociaż to ostatnie to wina dzisiejszego świata, ale można było to sprzedać lepiej.
Jednak i tak starzy fani powiedzą: w prequelach wszystko było złe i teraz jest świetnie. Tu właśnie pojawia się ten argument drzewo, kamień, credo, falochron: prequel. Potworne, że ludzie widzą tylko to co chcą, a ich umiejętność spojrzenia na dzieło kończy się na Jar Jarze. Jednak nie tylko on według nich był błędem, chociaż według mnie te właśnie „błędy” poprawiłyby to o niebo Przebudzenie Mocy. Należą do nich:
1) Choreografowane walki na miecze świetlne – w których istnieje coś takiego jak styl walki, a nie bezsensowne naparzanie mieczem w miecz przeciwnika. Gdzie tu finezja, myśl, wyuczony ruch? Jedi oparto na samurajach, a żaden z nich nie macha kataną jak cepem lub europejskim mieczem, którym walka polegała tylko na trzaśnięciu mocniej od przeciwnika, aby przebić się przez płyty. Tego właśnie uczyli się rycerze Jedi, walki nie polegającej na machaniu jak kijem, lecz szybkim zatrzymaniu przeciwnika w elegancki sposób. Na dodatek czystą energią ciężko się macha, popróbujcie sobie pokręcić krótkim kijkiem, aby przypadkiem „ostrze” nie rozorało wam połowy ciała.
2) Dłużyzny – czyli posiedzenia senatu, rozmowy w Holo-necie, ogólne rozmyślenia postaci. To one właśnie tworzą zarys fabularny wszechświata Star Wars i nikt nie miałby do nich pretensji, gdyby chociaż odrobinę pomyślał nad tym co mówi. Lucas może nie zrobił wszystkiego wyśmienicie… Reżyserem najlepszym nie jest i pewnie nigdy nie będzie, lecz ten człowiek ma wizje i pomysły, które obrastają same z siebie w legendy. J.J. nie ma kreatorskiej wizji. On umie kręcić i ten film był świetnie wyreżyserowany. Jednak właśnie przez ten brak, jakiś postojów, których w prequelach może jest za dużo, nie uzyskujemy informacje o stanie galaktyki: targanej wojennymi sprzeczkami, przerżniętej do samego jądra korupcją, tworzonymi bezsensownymi traktatami, które nikogo nie obowiązują. To właśnie w tamtej „nowej trylogii” pokazano. Korupcję i bezład władz, które już same nie wiedzą co robić. Jedynie zrzucają wszystkie problemy na rycerzy Jedi, a sami nie mają żadnych wyższych władz do pilnowania porządku.
To chyba koniec ich marudzenia, które poprawiłoby film, a przynajmniej tak mi się wydaje. Jak nie, to dopiszcie w komentarzach, na pewno się ustosunkuje.
A i najbardziej według mnie fizyczna sprawa Przebudzenia Mocy: (fanfary) nadprzestrzeń. Dobra, Han Yolo, to Han Solo, więc nie ma co gdybać. Jednak super Starkiller, który strzela rozdzielającymi się promieniami w nadprzestrzeni/hiperprzestrzeni… Jasne.
Ten film to dokładnie ukazania tego, czym być nie powinien: pustą, bezrozumną akcją.

5 komentarzy:

  1. http://www.dailymotion.com/video/x3i9mgx_star-wars-evolution-of-the-lightsaber-duel_fun

    Film, który powinni obejrzeć wszyscy fani Starej/Oryginalnej Trylogii. Bardzo dobrze ukazuje to, co starały się pokazać prequele :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie same odczucia miałam jak obejrzałam ten dokument.

      Usuń
  2. O matulu, jakże przyjemnie się czytało. W końcu nie mam wrażenia, że jestem taką idiotką bo dostrzegam w prequelach glebie. Bo nie zauważam Jar JAra, bo CGI uważam za dodatek, a (nie zawsze) marne dialogi nie przysłaniają mi całości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I doskonale ;) W Nich ukrywa się drugie dno dotyczące czasów teraźniejszych, ale również przedstawia historię świata Star Wars, a nie jak w Oryginalnej tylko fragmencik.

      Usuń
    2. Tak dokładnie tak uważam. ;)

      Usuń